wczoraj udało Nam się "sprzedać" córki, syna wywieźć na obozik i wybraliśmy się z Panem Mężem na reczital (czy jak to się tam pisze) Artura Andrusa.
Bardzo dawno tak się dobrze nie bawiłam.
Bardzo dawno nikomu nie udało się doprowadzić mnie do łez ze śmiechu.
Pan Artur jak zawsze doskonały w pełnym tego słowa znaczeniu.
Potem afterparty w Kolibie z przyjaciółmi.
Cudowna noc.
a dla Tych co nie doczekali - wschód słońca nad Zatoką :) ( "nad Kolibą")